Mirek zreperował kij i wygrał V turniej „NLP – 25 lat”
Wpisany przez Janusz Stawarz wtorek, 03 października 2017 21:23
- Tydzień temu strzelał mi kij. W końcu go zreperowałem, wyczyściłem szczytówkę i grało mi się całkiem fajnie – mówi Mirosław Dąbrowski, który w naszym klubie w ładnym stylu wygrał V turniej z cyklu „Nie lubię poniedziałków – 25 lat”. W fiale pokonał Roberta Peckę.
Â
Mirek nie miał dobrego losowania. W pierwszej rundzie trafił od razu na Witolda Hajduka, który wygrał turniej nr 4. Pojedynek okazał się jednak jednostronny, bo Witek przegrał 0:3. W drugiej rundzie na Mirka czekał Sebastian Krupa.
Triumfator turnieju nr 3 nigdy nie schodzi poniżej pewnego poziomu, ale także i on nie miał wiele do powiedzenia. Nie ugrał żadnej partii. – Wygląda, że dobrze się czuję w nowej formule gry. Jeśli się w miarę dobrze rozbije, nie robi głupich błędów, to jest szansa na szybkie kończenie partii – wyjaśnia Mirek, który w kolejnej rudzie oddał jedną partie Piotrowi Nowakowi, a w ćwierćfinale ponownie wygrała do zera tym razem z Tomaszem Moskwą. W półfinale, w pojedynku z Bartoszem Szymanowskim, także nic nie wskazywało na zacięty mecz. – Prowadziłem dwa do zera, ale popełniłem prosty błąd, Bartek to wykorzystał, poszedł za ciosem i za chwile był remis dwa do dwóch. W piątej partii byłem blisko porażki, ale Bartek nie wykorzystał szansy i udało mi się uratować mecz – mówi Mirek.
Droga Roberta do głównej rozgrywki liczyła jeden mecz mniej (wolny los w I rundzie), ale łatwa nie była. Już w drugiej rundzie mocno postawił mu się Jerzy Gonet, który przegrał tylko 2:3. W trzeciej rundzie Robert teoretycznie miał mieć łatwiej, ale Tomasz Moskwa nie miał zamiaru ustępować pola faworytowi i także ugrał dwie partie. W ćwierćfinale Robert zaskakująco łatwo poradził sobie z Hajdukiem (3:0), a w półfinale raczej pewnie pokonał Krupę (3:1).
W finale Mirek i Robert zagrali na wysokim poziomie. – Praktycznie się nie myliliśmy. Jeśli komuś wyszło rozbicie, to kończył. Grało mi się nieźle, raczej nie psułem rozbić i udało się wygrać trzy do jednego – podsumował Mirek.
W Jackpocie los wskazał na BartkaÂÂ Szkołuta. – Wylosowała mnie Natalia, moja koleżanka. Niestety, po rozbiciu żadna bila nie wpadła do łuzy i było po zabawie – stwierdził Bartek, który w turnieju też nie poszalał; szybko trafił na lewą stronę, gdzie wyeliminował go Sławomir Pasternak.
W najbliższy poniedziałek zawody nr 6. Serdecznie zapraszamy.